środa, 26 listopada 2008

..:: Nr 6 !. ::..


"Osobowość ćmy" to bardzo wzruszająca książka. Opowiada o ósemce przyjaciół, którzy niby są sobie bliscy, a jednak bardzo dalecy. Często się spotykają, rozmawiają, a teak naprawdę mało o sobie wiedzą.
Książka ukazuje, jak wiele tracimy nie rozmawiając szczerze z najbliższymi osobami...
Grochola wnikliwie scharakteryzowała problemy, które mogą spowodować rozpad małżeństwa, to znaczy: zazdrość, bark zaufania, niedomówienia, kompleksy oraz brak szczerej rozmowy.
Basia, Buba (Agnieszka), Julia, Piotr, Roman, Róża, Sebastian i Krzysztof to przyjaciele o różnych osobowościach.
Poznajemy ich podejście do życia, prorytety oraz sytuację finansową.
Według mnie kluczową postacią jest Buba. Każdy uważa ją za trzpiotkę, a nie znają jej naprawdę... Ta 20-letnia dziewczyna jest mądrzejsza od swoich starszych przyjaciół. Pragnie uświadomić im, że w świecie uczuć wszystko jest możliwe, trzeba patrzeć z sercem.
Agnieszka, bo tak naprawdę ma na imię zachowuje pogodę ducha chociaż jest ciężko chora, ma raka.
Autorka ukazała do jakich poświęceń zdolny jest człowiek chcąc uratować ukochaną osobę...
"Osobowość ćmy" skłania do zastanowienia się nad tym, co jest dla nas ważne w życiu...
Powieść jest jakby niedokończona. Nie wiadomo czy Bubie uda się zwalczyć chorobę.
Gorąco polecam! ; )

poniedziałek, 17 listopada 2008

..:: Nr 5 !. ::..



Zauroczona twórczością Katarzyny Grocholi sięgnęłam po jej następną pozycję.

"A nie mówiłam!" jest kolejną powieścią z cyklu "Żaby i anioły" opowiada o dalszym, codziennym życiu Judyty i o wielkiej miłości do Niebieskiego.

Motyw przewodni to oczywiście związek Judyty i Adama, ale również Eksio, Tosia i gromadka osob z poprzednich części.

Książka ta jak poprzednie bardzo mnie wzruszyła i rozbawiła. Opowiada o dojrzałej, spełnionej miłości. Wiele jest w niej zabawnych momentów, ale nie zabrakło też wzruszającej sceny, poruszającej najczulszy punkt człowieka - śmierć ukochanego zwierzątka... opisanej w sposób, który nie pozostanie dla nikogo obojętny.

Po przeczytaniu popada się w refleksje, a właściwie zadumę nad własnym istnieniem w dzisiejszej rzeczywistości.

Według autorki najpiękniejszym i najważniejszym uczuciem w życiu każdego człowieka jest MIŁOŚĆ !!
Może się pojawić w każdej godzinie naszego życia... bez względu na wiek... Po prostu - warto kochać! ;)


Przedstawienia, konkursy…

Miłym przerywnikiem codzienności w szkole są imprezy, które nauczyciele, w ramach swojej ścieżki zawodowej są zobowiązani organizować, jeśli chcą awansować. Nie będę się zagłębiać w stres, jakiego przy takiej okazji doświadczają organizatorzy, zajmę się stroną, która z imprezy ma samą frajdę, czyli dziećmi. No, może z jednym małym wyjątkiem, Adasia, który wszelkie większe zbiorowiska uznaje za mocno niepożądane i niepokojące. Co prawda uczestniczy w nich, ale zawsze musi je odreagować i troszeczkę się pozłościć, jak już wróci do klasy.
Imprezy mają dużo zalet. Wprowadzają urozmaicenie w codzienny rytm szkolnych zajęć, ucą przez zabawę, dają możliwość wykazania się, otrzyma
nia nagrody, integrują. Dzieci bardzo je lubią. Tematy przewodnie naszych szkolnych imprez bywają różne. Od tych związanych z odzyskaniem niepodległości po konkursy dotyczące bajek.. Wiadomo, na przedstawieniu, które dotyka tematu walki o wolność, będzie bardziej poważnie niż zabawnie. W tym wypadku nie tylko pomysłodawcy się napracują, występujące dzieci też dużo z siebie dadzą. Takie wydarzenia są jednak potrzebne, przekazują wiedzę, nie za pomocą podawania suchych faktów historycznych, ale przez jej artystyczne przetworzenie, które niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny. Nieobojętne jest to dla naszych częstych gości, żołnierzy AK, którzy są zawsze zapraszani na występy dzieci z okazji Narodowego Święta Niepodległości. Reakcje widzów są ważną informacją zwrotną dla aktorów, nie wątpię, że po burzy oklasków i pochwał będą oni mieć ochotę na udział w następnym przedstawieniu.
Tego typu wydarzenia w kalendarzu imprez stanowią mniejszość wobec przedstawień i konkursów nastawionych bardziej na zabawę. Tego może mój obecny wpis nie oddaje, bo poszedł w niezamierzonym kierunku imprez poważnych. Niech tak już zostanie. W następnym odcinku opowiem o bajkach.

czwartek, 13 listopada 2008

Hip-HOp .!

C.D!
BREAKDANCE!


Taniec ten powstał w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat 60 : 70 (dokładnej daty niestety nie można ustalić), nie można również dokładnie ustalić w jakich rejonach Stanów Zjednoczonych, możemy przyjąć, że dwoma miastami, w których najprężniej rozwijał się Break Dance to Nowy Jork i Los Angeles. Bardzo szybko rozprzestrzenił się po całych Stanach Zjednoczonych, a głównym centrum tego tańca został Nowy Jork. Początkowo taniec składał się z Top Rocka, Headspeeda i Footworka. Dopiero na początku lat 90. zaczęto wplątywać coraz bardziej skomplikowane figury, często zaczerpnięte z gimnastyki akrobatycznej.




Na przełomie lat 70 : 80 nastąpił największy rozwój breakdance'ingu. W tych latach często organizowano imprezy zwane "roof & block parties" ( film "Beat Street" dokładnie ukazuje te imprezy ). W Nowym Jorku w wielu parkach i na osiedlach DJ'e organizowali imprezy hip-hop'owe - Jam'y, a na nich DJ'e puszczali muzykę z gramofonów, MC's na żywo popisywali się swoim kunsztem rymowania, Graffitti writer's malowali na okolicznych murach, a B-boy'e pokazywali swoje najnowsze i najlepsze numery. Jednym z najsłynniejszych parków, w którym organizował swoje imprezy DJ Kool Herc był 1520 Cedric Avenve na Bronx'ie ( w późniejszym czasie zmieniono jego nazwę na Rock Steady Park.




wtorek, 11 listopada 2008

...PLEBANIA...


( coś się ostatnio uwzięłam na myspace;) )


W zasadzie nie ma co dużo pisać o historii zespołu, gdyż sami zrobili to doskonale na swojej stronie. Ze swojej strony dodam, że to najlepsza muzyka na podniesienie nastroju jakąkolwiek słyszałam!!! Plebania gra india-punk (jak sami to określili). Muzyka jest mega elektryzująca, nie ma znaczenia gdzie ją słucham, na żywo czy na mp3 moje nogi same podrywają się do hasania w ich rytm ;) Teksty Plebanii... hymm zapewne są bardzo pozytywne ;) ponieważ w rytm zbliżających do natury dźwięków nie można śpiewać złych słów! Moją ulubionym ich utworem jest piosenka pt. "Łena, łena, łena" śpiewając ją doskonale można pozbyć się agresji i całego napięcia. Całkiem możliwe, że też i o to chodzi chłopakom z Helu kiedy tworzą swoją wesoło- krzyczącą muzykę. I chwała im za nią... :)

http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewprofile&friendid=294447112

...Stone Creek...




http://www.myspace.com/stonecreekrockinhard

Stone Creek to grupa, którą założyli chłopaki z Wejherowa i okolic. Swoją działalność rozpoczęli już jakiś czas temu ( dokładnej daty co do dnia niestety nie znam). Jak nie trudno zgadnąć znani są przede wszystkim w swoim lokalnym środowisku. Jednak dzięki muzyce granej na bardzo wysokim poziomie zjednują sobie coraz liczniejsze grono fanów, a nazwa przestaje być obca na coraz szerszym terenie pomorza.
Zespół składa się z czterech młodych chłopaków. Swe inspiracje czerpią z muzyki m.in Comy. Choć moim osobistym zdaniem dzięki oryginalnemu wokalowi grają inaczej a dzięki temu znacznie lepiej ;) Ich teksty są bardzo głębokie, zwłaszcza "Piaśnica" można wnioskować, ze chłopakom nie obca historia ziem kaszubskich. Można mieć nadzieję, że swoją muzyką przeleję choć odrobinę lokalnego patriotyzmu na młodych słuchaczy, którym niejednokrotnie tego brakuje. Teksty są autorstwa wokalisty, który dodatkowo zajmuje się fotografią artystyczną, kilka jego zdjeć można zobaczyć na stronce.

..:: Nr 4 !. ::..



"Ja wam pokażę!" to trzecia książka z cyklu "Żaby i anioły".

Jak poprzdnie przeczytałam ją błyskawicznie. :) Książka jest świetna. Grochola w sposób zabawny opowiada o życiu Judyty, o kobiecie pełnej energii, temperamentu i humoru chociaż i jej zdarzają się chwile zwątpienia.

Judyta jest szczęśliwa. Przeżywa upojne chwile z Adamem. Wreszcie ukochany Niebieski oświadcza się. W pracy bohaterka awansuje. Jednak zamiast przygotowywac się do upragnionego ślubu Judyta "rozstaje się" z ukochanym. Adam wyjeżdża na kontrakt do Stanów.
Córka Tosia jest szczęśliwie zakochana. ;)

Jak to zwykle bywa, gdy wszystko zaczyna się układać to natychmiast znajduje się ktoś kto będzie chciał wszystko zepsuć...
Judyta i Adam będą razem, czy Judycie wystarczy zdrowego rozsądku i wrodzonego poczucia humoru by poradzić sobie z przeciwnościami...??
Aby się tego dowiedzieć zachęcam do przeczytania książki. Naprawdę świetna książka. Pełna humoru. Pozwala sie oderwać od nudnej i szarej rzeczywistości, zachęca do optymistycznego spojrzenia na świat i ludzi. ;]
Polecam ją zarówno młodzieży jak i dorosłym.






Zwiastun filmu ( ;





Piosenka Piotra Rubika "Niech mówią, że to nie jest miłość"
promuje film "Ja wam pokażę!".


Warto posłuchać;)



poniedziałek, 10 listopada 2008

Notka od Grażyny ;)

Kolejnym filmem jaki chciałabym polecić jest “Notebook”. Zdecydowanie różni się on od poprzednio polecanych przeze mnie filmów. Obraz został nakręcony w 2004 roku w Ameryce. Przeplata się w nim romans z dramatem do tego stopnia, że trudno je ze sobą rozerwać.
Jest to historia pięknej miłości usianej wieloma przeszkodami, jednak najciekawsza jest konwencja, jaką przyjął reżyser aby ją opowiedzieć. Rzecz dzieje się już w czasach współczesnych, podczas gdy sam romans dotyczy czasów krótko po II wojnie światowej. Starszy mężczyzna czyta pewnej kobiecie, znajdującej się w domu spokojnej starości, notatnik, w którym spisana została historia życia i miłości dwojga młodych ludzi. Kobieta ta cierpi na zanik pamięci, a ów mężczyzna wierzy, że czytanie jej pomoże odzyskać pamięć. Lekarze uważają za niebywałe fakt, że kobieta pamięta całą opowieść czytaną jej przez przyjaciela (dodajmy, że zazwyczaj nie pamięta co działo się 5 minut wcześniej) i żywo interesuje się losem zakochanych.
Widz, przez większość filmu snuje swoje podejrzenie odnośnie jego zakończenia i najprawdopodobniej (przynajmniej w większości wypadków) będą one słuszne. Mimo to jednak uważam, że historia jest godna polecenia. Dla wszystkich fanów tego typu kina będzie to piękny, wzruszający obraz nietuzinkowej miłości opowiedzianej w bardzo ciekawy sposób.

Serdecznie polecam, nawet tym, którzy nie przepadają za ckliwymi historyjkami.

Hip-Hop - TaŃcz To PrOstE !:)



Witam, witam, witam! :)

Dłuuuuuuuuuuuuuugo mnie tu nie byłooo ;p
Praca, szkoła, brak dostępu do Internetu nie pozwloliły mi na wpisy ;D


A więc napiszę coś dziś o stylu tańca o nazwie HIP-HOP.

Ten styl tańca króluje w naszym ukladzie :) jest wiele kroków, które wydają się bardzo trudne, a w rzeczywistości są proste do wykonania. Tylko trzeeeeba nad tym popracować! :)

No i trzeeeeba mieć duużo czasu, a tego mi ostatnio brakuje! :/

hmm...

Hip-Hop .!! jest to rodzaj muzyki...

Twórcę hip hopu wskazuje się w osobie Koola Herca. Pionierem tego typu muzyki był emigrant z Jamajki, DJ. Jego wkładem w muzyczną kulturę było zaszczepienie soundsystemu. Wprowadził on swoją rodowitą muzykę, która polegała na miksowaniu muzyki, śpiewaniu i rymowaniu. Ten typ muzyki ma na Jamajce bardzo długą tradycję.

Hip hop to często słowna agresja, mówienie głośno o tabu, łamanie prawa. Hip hop to szerokie zjawisko, mająca cechy zjawiska kulturowego. Właściwie z roku na rok przybywa miłośników tego typu muzyki. Gdzie trzeba by było szukać początków hip hopu? Z pewnością wśród kultury afroamerykańskiej oraz latynoskiej. Hip hop powstał na początku lat 70tych XX wieku.

Hip hop bliski jest muzyce reggae.


...JAk i rodzaj tańca!



Taniec Hip-hopowy jest to wyrażenie swojej agrsji, gniewu jak i mocne stąpanie po ziemi.!
C.D.N!


sobota, 8 listopada 2008

Hello :)

Hello:)


Obecnie jesteśmy na zajęciach, które nazywają się Edukacyjne Zastowanie Komputerów. Nasze zadanie polega na utworzeniu wpisu w 5 osób jednocześnie, przy czym każdy korzysta z innego komputera. :) Piszemy bloga od miesiąca. Jesteśmy zadowolone ze współpracy w grupie. Myślimy, że pomysł prowadzenia bloga jest bardzo dobry i pozwolił nam poznać nowe możliwości Internetu:). Dodatkowym plusem jest fakt, iż każda z nas ma możliwośc podzielenia się informacjami. Po części możemy stać się "serwisem informacyjnym" jak i kącikiem recenzenta. ;) Jako, że każda z nas zajmuje się ulubioną przez siebie dziedziną możemy się nawzajem inspirować. Co niewątpliwie wspomoże nas w dalszym prowadzeniu serwisu. Jest to dobry pomysł na spędzenie wolnego czasu i możemy się lepiej poznać! Mamy cichą nadzieję że poza Panem wykładowcą ktokolwiek przeczyta naszego bloga. ;) Byłybyśmy wdzięczne jakby ktoś odwiedził naszego bloga i dodał coś od siebie w formie komentarzy. Tak właściwie to każda z nas zajmuje się innym tematem (ale oczywiście przyświeca nam jedno przesłanie) i ciężko napisać wspólnego posta. Prosimy o wyrozumiałość:P Życzymy miłych chwil przy czytaniu.


Pozdrawiamy ;]


Ulubiona muzyka Adasia.

Miejsce już znacie, mała i nieliczna szkoła specjalna, gdzie każdy uczeń to indywidualność.

Przenieśmy się do sali nr 5, gdzie klasa II odbywa swoje lekcje. Nauczycielka Pani Ania, pomoc Pani Kasia w mojej osobie oraz uczniowie, razem 7 osób. Z piątki dzieci trójka porusza się na wózkach inwalidzkich z powodu dziecięcego porażenia mózgowego. Nie należy do nich Adaś, dziewięcioletni chłopiec z zespołem Downa. Po co ten wstęp? Otóż chodzi o leżenie, które ma miejsce każdego dnia, mniej więcej w połowie trwania lekcji. Dla trójki dzieci jest to niezbędne, dla Adasia niekonieczne, ale chętnie korzysta z okazji by poleżeć i posłuchać muzyki. Leżenie Adasia to cały rytuał, chłopiec sam chętnie rozkłada materac, następnie szykuje poduszeczkę, wałek do podłożenia pod kolana. Nie może zabraknąć plecaka, nie ma mowy o zostawieniu go przy ławce, koniecznie musi stać na wyciągnięcie ręki, aha trzeba coś jeszcze z niego wyjąć, może zajączek, smycz, portfel, zestawy bywają różne. Gdy dzieci leżą Pani włącza muzykę poważną. Na Adasia zstępuje błogość, wsłuchuje się w dźwięki płynące z magnetofonu i wycisza się.

W poniedziałki leżenie odbywa się na jednej z dwóch lekcji religii. Pewnego dnia siostra przyniosła Albę (dzieci przygotowują się w tym roku szkolnym do komunii) i ubrała w nią Weronikę, po czym obie powędrowały zaprezentować się szerszej publiczności. Ja zostałam w klasie z leżącymi już na podłodze: Asią, Arkiem, Mateuszem i szykującym się do tegoż Adasiem. Jedynie, czego nam jeszcze brakowało to muzyka, zaczęłam szperać w płytach i dla odmiany wybrałam nie tę poważną, ale inną, relaksacyjną. Po kilku brzmieniach widzę, że Adaś zaczyna się podnosić i składa materac, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Na pytanie o powód, nie otrzymałam zrozumiałej odpowiedzi (Adaś mówi niewyraźnie, a jego wypowiedzi składają się często z jednego tylko wyrazu). Zaczęłam, więc szukać jej przez działanie i obserwację następującego po nim efektu. Zmieniłam płytę na „Cztery pory roku” Vivaldiego. Co widzę? Adaś zatrzymuje się, następuje chwila skupienia się na dźwięku, uśmiech z wyartykułowanym hyy i powrót do leżenia.

wtorek, 4 listopada 2008

Man from Earth

Kolejny film który chciałabym gorącą polecić nosi tytuł "Man from Earth", polski tytuł "Człowiek z ziemi". Od razu ostrzegam że jest to dość poważny film poddający w wątpliwość m.in. podstawy religii katolickiej. Film jest produkcji amerykańskiej i podlega pod gatunek Sci-Fi, ale nie zobaczycie tam kosmitów, statków kosmicznych ani efektów specjalnych. Powstał przy małym nakładzie finansowym, występuje w nim jakieś 11 osób a prawie cała akcja dzieje się w jednym pokoju. Jeśli lubicie filmy akcji a dialogi was nudzą absolutnie nie jest to film dla was.

Akcja filmu zaczyna się gdy profesor Oldman postanawia się wyprowadzić i zmienić prace nie mówiąc przyjaciołom ( też wykładowcom). Znajomi i przyjaciele przyjeżdżają do niego i zamierzają wyciągnąć z niego powód nagłej i niespodziewanej wyprowadzki. Główny bohater twierdzi że źle się czuje zbyt długo w jednym miejscu i lubi trochę odmiany w życiu. Jest to nie do końca prawda. Po raz pierwszy w życiu postanawia powiedzieć prawdę o sobie. Wyznaje że żyje od tysięcy lat i jest nieśmiertelny. Musi się przeprowadzić gdyż prędzej czy później ktoś zauważy, że się nie starzeje i może wylądować jako obiekt badań w jakimś laboratorium. Na początku wszyscy uważają to za znakomity kawał. W drodze dyskusji niektórzy zaczynają mu wierzyć. Pada pytanie czy spotkał w swoim bardzo długim życiu kogoś z postaci biblijnych. W tym momencie następuje bluźnierstwo( oczywiście dla katolików). Jedna z osób biorących udział w dyskusji w pewnym momencie wzywa zaprzyjaźnionego psychiatrę i sprawa się trochę komplikuje. Więcej zdradzić nie mogę gdyż zniszczyłoby to klimat filmu.

Bardzo serdecznie polecam fanom dobrego kina. Takim co wolą dobrą fabułę od zrobionych z wielkim rozmachem efektów specjalnych i nie przeszkadza im brak gwiazd z pierwszych stron gazet. Zakończenie filmu może być zaskakujące a fabuła mam nadzieję interesująca. Życzę miłego oglądania.

Załączam link do zwiastuna.

http://www.youtube.com/watch?v=njU5CsrYfKM

poniedziałek, 3 listopada 2008

..:: Nr 3 !. ::..

"Wielka miłość skutecznie rywalizuje ze zdrowym rozsądkiem, ale nigdzie nie jest powiedziane, że musimy być doskonałymi partnerkami, które nie popełniają żadnych głupot."

/Katarzyna Grochola/



Kolejną książką z cyklu "Żaby i anioły" jest "Serce na temblaku". Przedstawione są w niej dalsze losy Judyty. Kobieta jest szczęśliwie zakochana w Adamie (Niebieski od kopert), lecz nie opuszcza jej obawa, że ukochany może ją skrzywdzić, zostawić. Boi się powtórki z przeszłości, jest niepewna jego uczuć. Judyta kocha, ale jest ostrożna, bo dawne rany jeszcze się nie zagoiły. Nie marzy już o rycerzu na białym koniu, bo ma go przy sobie. Jednak jej życie nie jest sielanką. Oprócz sercowych rozterek ma problemy z dorastającą córką. Coraz bardziej dokucza jej monotonia w pracy zawodowej, czuje się niespełniona. Jak długo Judyta będzie nosiła swe serce na temblaku?? Czy wreszcie bezgranicznie zaufa ukochanemu czy też nie?

Książka Katarzyny Grocholi może nie należy do literatury ambitnej, ale wnosi wiele radości, optymizmu w życie czytelniczek. Można się przy niej pośmiać do rozpuku, zrelaksować się.
Książka "Serce na temblaku" jest niesamowicie ciepła i zabawna, nie można się od niej oderwać, czyta się ją jednym tchem. Powieść emanuje poczuciem humoru, inteligencją i kobiecością. ;)
Judyta stała mi się bliska. Polubiłam Tosię, Adama, Ulę i Krzysia oraz wszystkie zwierzaki o zabawnych imionach. :)

Bohaterka jest bliska każdej kobiecie właśnie dlatego, że nie jest wolna od wad. Zmaga się z nadwagą, kompleksami, brakiem pieniędzy, no i z ukochanym. ;] Każda z nas odnajdzie w niej coś z siebie. Grochola wrzuciła w swą bohaterkę sporo optymizmu, pogody ducha i ironii.
Podobno ironia jest bronią inteligentnych. Książka mimo, że jest lekka, przyjemna w czytaniu zawiera również ważne życiowe mądrości.
Autorka świetnie ukazuje, jak w codziennych relacjach ważne jest, żeby ze sobą rozmawiać i do ilu nieprzyjemnych niedomówień, obaw i podejrzeń może doprowadzić właśnie brak szczerych rozmów.


Uważam, że po jej przeczytaniu na wiele swoich życiowych sytuacji możemy spojrzeć inaczej i mając do kogoś o coś pretensje, zapytać samych siebie, czy dana osoba w ogóle wie o tym, czego od niej oczekiwaliśmy albo co nas tak naprawdę gryzie. W końcu nikt nie jest idealny i zwykle nie potrafimy czytać w czyichś myślach.

Polecam tę powieść na jesienne i zimowe wieczory oraz na rozładowanie stresów. Celowo nie zdradzam, co to znaczy mieć serce na temblaku... :)

niedziela, 2 listopada 2008

Coś dobrego wydarza się w mojej szkole codziennie!

Pozwólcie, że na początek nakreślę z grubsza obraz mojej pracy, tj. miejsce wydarzeń, które subiektywnie i nie chronologicznie będę tu opisywać. Przy czym wydarzeniem nazywać będę zarówno przedstawienie teatralne jak i uśmiech dziecka, bo w obu przypadkach jest to coś dobrego z mojego punktu widzenia.

Szkoła, w której pracuję należy do tych niedużych. Jednopiętrowy budynek w kształcie litery U mieści w sobie zaledwie 34 sale różnej wielkości, niektóre z nich niczym się nie różnią wyglądem od tych, które znamy ze szkół masowych. Inne, przystosowane do specjalnych potrzeb uczących się tu dzieci i młodzieży, to pomieszczenia, które trudno nazwać zwykłymi klasami, jak np.”Gospodarstwo” gdzie można z powodzeniem coś upiec lub ugotować.


Ta mała szkoła dysponuje dość dużym terenem i przynajmniej na zewnątrz budynku nie możemy narzekać na brak miejsca. Oprócz boiska mamy zamknięty ogródek z piaskownicami dla najmłodszych. Drzewka, krzaczki, skalniaki, kwiatki…Pan Ogrodnik ma ręce pełne roboty, a i młodzież szkolną angażuje się niekiedy do prac porządkowych prowadzonych na wiosnę. W ciepłe dni dużo czasu spędzamy z dziećmi na podwórku, zarówno na przerwach jak i na lekcjach.


Wracając do środka skieruję Was szczególnie do sali nr 5, tutaj odbywają się lekcje klasy drugiej szkoły podstawowej, do której jestem przypisana jako „pomoc nauczyciela do dzieci na wózkach inwalidzkich”. Niech Was nie zwiedzie krótka lista 5 uczniów, czasami dwie Panie to za mało żeby okiełznać tą gromadkę, czyli Asię, Weronikę, Adasia, Arka i Mateusza.

Richie Phoe...

Richie Phoe to osoba, o której niestety nie posiadam zbyt dużo informacji. Ściślej rzecz ujmując, wiem, że on jest i że tworzy muzykę ;) Natknęłam się na niego przypadkowo, gdy przeglądałam profile na MySpace...

http://www.myspace.com/richiephoemusic

...moją uwagę zwróciła osoba na zdjęciu. Widniejącego tam chłopaka pomyliłam z kolega, z tego też powodu czym prędzej przejrzałam stronę. Gdyby nie ta pomyłka, nie poznałabym muzyki tej muzyki.
Na stronie można usłyszeć przykładowe utwory. To DJ'owane kawałki, połączenie starego kochanego reggae, dub'u w chill out'owym miksie. Najbardziej podobają mi się wprowadzone sample instrumentalne, chwilami przypominające reggae a chwilami trance. Genialny mix :) No Matta Name z powodzeniem mogłoby rozpocząć z nim współpracę;) Ich twórczość ma pewne podobieństwa. Z tą różnicą, że Richie mnie zdecydowanie bardziej uspokaja, wprowadza spokojny, pozytywny nastrój. Doskonały na jesienne i zimowe długie wieczory.
Zachęcam do odwiedzenia jego stronki i
Miłego Dnia:)

sobota, 1 listopada 2008

Natalijah o muzyce - Part 2










Tym razem przybliżę czytelnikom, twórczość zespołu stosunkowo młodego, grający ciekawą muzykę tzw- "alternatywną". Zważywszy na spopularyzowanie pojęcie jakim jest "alternatywa" coraz trudniej jest określić co nią faktycznie jest, a co podając się za takową, staje się po prostu kserokopiarką. Jednak o chłopakach z The Car is on Fire (bo o nich tym razem piszę;) zdecydowanie nie można powiedzieć, iż dobrzy są w powielaniu powstałych wzorców, a jeśli są to przynajmniej nie moim zdaniem i nie w granicach tworzonej przez siebie muzyki;) Ich twórczość można przydzielić do szeroko rozumianego rocka. Dzięki czemu na ich płycie każdy znajdzie coś dla siebie, od melancholijnych ballad aż po melodyczne kawałki typowo do poskakania;) Są zdecydowanie pierwszym polskim zespołem, który gra tzw (przeze mnie;) brytyjski rock. Gdzie słychać mocne bicia gitarowe a teksty są bogate w słowa;) Podobieństwo widzę w Jet, The Kooks, Oasis i the Clash.
Bardzo ciekawa muzyka, tym bardziej na żywo
warta posłuchania. Miałam przyjemność posłuchać zespołu w 2005 roku na Przystanku Woodstock. Niewątpliwie był to jeden z pierwszych takich dużych koncertów w jakich uczestniczyli. Dodatkowym utrudnieniem była wczesna pora w jakiej występowali. Pomimo tego zaprezentowali wysoki poziom swojej muzyki, i z łatwością porwali publiczność do zabawy:) ...nie mogę mieć pewności, ale mniemam iż dużo osób wówczas w ogóle nie kojarzyło co to jest za zespół, ale po atmosferze było widać, ze się spodobali. Mnie również :) Od tamtego koncertu bardzo się rozwinęli, mają swój niepowtarzalny styl, który ja osobiście pokochałam;) Drugą płytą dosłownie rzucili słuchaczy na kolana. "Lake & Flames" można podzielić sobie w winampie na dwie części, jedną słuchamy w melancholijny, jesienny dzień, a drugą w wesołym nastroju, kiedy rozpiera nas energia do działania, a upust jej upatrujemy sobie w tańcu (oczko w stronę Asi;). Do czego (tańca oczywiście a nie oczkowania w str Asi;) serdecznie zachęcam:)